Sofa w salonie – no właśnie …
HomeSquare: Dzisiaj – obojętnie jakiej dziedziny życia byśmy nie dotknęli – wszystkiego jest po prostu za dużo. Na każdym kroku mamy do czynienia z nadpodażą, popełniamy więc sporo błędów zakupowych. A szeroka oferta nie jest, niestety, tożsama z dobrą ofertą. Chciałabym, żeby ta publikacja przyniosła czytelnikom HomeSquare wskazówki odnośnie tego, jak się „rozglądać” przed zakupem tak ważnego mebla, jakim jest sofa w salonie, by dzięki niej mogli dokonać mądrzejszego wyboru.
Tomek Rygalik: Jasne
HS: Czy odważyłby się Pan zarekomendować zakup sofy on-line?
TR: Generalnie nie. Przedmioty związane z ludzkim ciałem, z ergonomią, trzeba namacalnie poznać. Usiąść, sprawdzić komfort, poczuć, czy to jest dokładnie to, o co nam chodzi. Natomiast uważam, że wybierając dobrego producenta, który gwarantuje pewne rozwiązania, możemy oczekiwać, że wszystkie aspekty związane np. z komfortem są wykonane dobrze. W końcu czuwa nad tym rzesza specjalistów. Takie firmy nie mogą sobie pozwolić na sofę, do której można mieć zastrzeżenia w tak fundamentalnych kwestiach, jak chociażby komfort, więc są one w jakimś sensie gwarantowane. Dlatego myślę, że wybierając mebel od najlepszych światowych marek (a i w Polsce doczekaliśmy się takich dwóch, czy trzech), nikt nie powinien mieć zastrzeżeń do komfortu.
Tomek Rygalik, foto: Ernest Wińczyk
Lepiej usiądź
Jeżeli produkt jest dobrze pokazany w Internecie, jeśli dzięki temu można dokładnie zrozumieć jego funkcjonalność, jeśli zgadzają się wymiary, których potrzebujemy w naszej przestrzeni, słowem – jeśli produkt spełnia wszelkie nasze oczekiwania, to myślę, że ewentualnie można kupienie takiego produktu zaryzykować. Nadal jest to jednak wyjątek od reguły, bo tak naprawdę wszystkie przedmioty fizyczne trzeba poznać organoleptycznie – dotykając ich, próbując poczuć. Trochę tak, jak z samochodem. Też można go kupić nie usiadłszy nawet za kierownicą konkretnego pojazdu. Analizując model od strony wszystkich innych atrybutów, jak również patrząc na wyczerpującą informację w Sieci, na osiągi i pozostałe parametry, można pewnie wybrać dość celnie. Te produkty są już na tyle zaawansowane i w ramach tej jakości kluczowe aspekty są tak rozwiązane, że nie ma jakiegoś wielkiego ryzyka, że to będzie wybór kompletnie nietrafiony. Generalnie jednak nakłaniam do tego, żeby testować i poznawać jak najwięcej rzeczy samemu. Lepiej usiąść na jak największej liczbie kanap, żeby potem mieć tę właściwą sofę w salonie.
model Soft, projekt: T. Rygalik; producent: Comforty; foto: Ernest Wińczyk
Komfort jest rzeczą bardzo ważną, jeśli chodzi o wybór mebli mieszkaniowych. Jeżeli kupujemy produkt do domu, to w zależności od tego, czy będziemy codziennie tylko na nim siedzieć, czy też wylegiwać się i odpoczywać, właściwie dobrany komfort jest istotną wytyczną. To odróżnia tę kategorię np. od siedzisk przeznaczonych do przestrzeni publicznej, z której „statystyczny Kowalski” też korzysta na co dzień, przysiadając w przeróżnych miejscach. Chciałbym jednak zwrócić uwagę świadomego konsumenta na całe spektrum innych cech. Wszyscy myślą, że dobre krzesło, czy dobra sofa w salonie to taka, która jest wygodna, a to bardzo powierzchowne myślenie. Komfort to najbardziej oczywisty, ale nadal zaledwie jeden z wielu aspektów, które trzeba wziąć pod uwagę przy wyborze dobrej sofy.
Sofa Levit, Tomek Rygalik dla Comforty
Jabłko do jabłka
HS: A gdyby miał Pan wymienić kilka parametrów… Na co należy zwrócić uwagę, oprócz wspomnianego komfortu i samego wyglądu rzecz jasna, bo tutaj wkraczamy już w sferę gustu, a o gustach się nie dyskutuje, więc od tej strony sofy w salonie nie będziemy omawiać.
TR: Nadrzędnym atrybutem jest program funkcjonalny. Innymi słowy to, czego tak naprawdę chcemy od produktu. Istnieje wiele produktów o różnych koncepcjach funkcjonalnych. Są np. sofy narożne, rozkładane, są sofy narożne i jednocześnie rozkładane, są też te z funkcją przechowywania, kompaktowe, dwu- i wieloosobowe. Są po prostu takie nadrzędne założenia (mimochodem wymieniłem tu kilka), które determinują wstępną selekcję. Musimy szukać wśród właściwej kategorii sof, bo wszystkich nie da się zweryfikować … Trzeba porównywać „jabłka do jabłek”, inaczej po prostu nie jesteśmy w stanie dobrze wybrać. Czasem podoba nam się jakaś sofa, ale tak naprawdę potrzebujemy czegoś zupełnie innego. To jest tak, jakby szukać samochodu do przewożenia np., dużych europalet, a spodoba nam się Porsche. No i kupujemy Porsche. Podaję tu skrajny, idiotyczny w zasadzie przypadek (śmiech), ale chcę przez ten obrazowy przykład uzmysłowić, jak ważne jest, żeby skupić się najpierw na prawidłowej analizie własnych potrzeb. Czego oczekujemy od sofy w salonie? Udzieliwszy sobie odpowiedzi na tak postawione pytanie, szukajmy wśród sof, które oferują te konkretne, pożądane walory, czyli ten program funkcjonalny, który chcemy zagospodarować w ramach naszego mieszkania, czy innej przestrzeni, którą zamierzamy urządzić. To jest nadrzędna rzecz – odpowiedź na pytanie: „Co?”
Sofa w salonie? A może lepiej fotel i szezlong? Na życzenie – model Chopin oferuje obie opcje.
Projekt: T. Rygalik; foto: Ernest Wińczyk, Bartosz Górka
Meblowy CoJak
Skoro znamy już odpowiedź na pytanie „co?”, to drugie pytanie, które trzeba sobie zadać (i powinniśmy odpowiadać na pytania w kolejności, którą podaję, bo jeśli zrobimy to w innym porządku, na pewno popełnimy błąd), to pytanie „jak?” W jaki sposób dany produkt ma odpowiadać na ten funkcjonalny program? Innymi słowy, jeżeli jest to sofa, dajmy na to z funkcją rozkładania i z przechowywaniem, to jakim systemem to się dzieje? Jakim mechanizmem? Jak rozwiązano nadrzędna ideę, czy program funkcjonalny tej sofy? Jakimi sposobami to zostało zrobione? Tutaj, jakieś jedeno rozwiązanie technologiczne, czy sposób rozwiązania funkcjonalnego problemu – z naszej perspektywy – jest bardziej wartościowy, niż inny. Warto poznać wszystkie, żeby wiedzieć, że ten, na który patrzymy to właśnie ten, który najlepiej odpowiada na nasze „jak?” od strony funkcjonalnej.
Model: LoL – śmiesznie prosty w obsłudze mechanizm konwertuje sofę w salonie w wygodną powierzchnię do spania. Projekt: T. Rygalik, zdjęcia: Ernest Wińczyk
Pod swoim kątem
W tej warstwie funkcjonalnej trzeba spojrzeć na jeszcze jeden aspekt – walory użytkowe. Mebel, który, na przykład, otwiera się, żeby można było schować tam pościel – bo wybraliśmy funkcję przechowywania – może mieć świetny, wielki „bagażnik”, ale okazuje się bardzo trudny w otwieraniu. Co z tego, że ta funkcja jest, jeżeli i tak nie spełnia naszych wymogów? Każdy ma przecież inne wymagania. Są ludzie, którzy mają bardzo „zacieśniony filtr krytyczny” i nigdy nie kupią otwieracza do wina, przy którym trzeba się męczyć w magicznym momencie randez vous. A są i tacy, którzy otworzą to wino jakimś zupełnie prymitywnym narzędziem, które wrzyna im się w palce i może spowodować, że ten romantyczny moment nie będzie taki idealny. Poziom akceptacji różnych jakości zależy od naszych doświadczeń użytkowych, dlatego zachęcam wszystkich do tego, żeby jak najwięcej używali, próbowali, siadali, czy właśnie otwierali. Nawet, jeżeli nie mają swoich własnych użytkowych doświadczeń w jakimś obszarze, to żeby chociaż nabyli je „second hand”, czyli przez doświadczenia innych. Z rozmaitych blogów, rozmów ze znajomymi. Po prostu – od ludzi, którzy to bardziej zgłębili lub się na tym znają. Warto poinformować się najlepiej, jak to możliwe, żeby zdobyć jak najwięcej rozeznania, ale tu przestrzegam przed słuchaniem wyłącznie jednego głosu. To jest niebezpieczne, bo może okazać się zwodnicze. Lepiej nie sugerować się opinią kogoś, kto ma całkiem inne potrzeby, albo zupełnie się nie zna, a chce jawić się jako znawca, czy też ulec dobrze zrobionej komunikacji marketingowej. Różne są sytuacje. Trzeba na wszystko patrzeć rozważnie i świadomie analizować pod swoim kątem. Poświęćmy na to troszkę czasu, bo potem będziemy na sofie w salonie spędzać dużo czasu. Jeżeli go poskąpimy na taką rozważną analizę, to sobie robimy źle i to nasze życie będzie mniej jakościowe. Jest mnóstwo dobrze zaprojektowanych rzeczy, tylko trzeba je znaleźć i właściwie wybrać.
model: Nobel, Studio Rygalik dla Comforty
Sofa w salonie musi mieć to „coś”
Kiedy już odpowiemy na to pytanie „co?”, a potem „jak?”, to bardzo ważne jest, by dowiedzieć się, czy emocjonalnie ten produkt jest czymś, co chcemy wprowadzić do swojego bezpośredniego otoczenia. Czyli tzw. feeling, coś co się z nami „dogada”. I znów – trudniej jest to zrobić, kiedy stawiamy wyłącznie na dobre zdjęcia. Lepiej to zrobić spotykając się osobiście. Chodzi mi o to, żeby doszło do spotkania z przedmiotem użytkowym, czy czymś, co będzie cichym bohaterem naszego życia codziennego, a więc „kimś” ważnym. Przecież z tych codziennych doznań użytkowych składa się jakość całego naszego życia! To jest ten trzeci krok. Oczywiście potem powinna nastąpić analiza wszystkich szczegółów: właściwy dobór tkaniny, ogólna ocena jakości produktu, tego, czy przechodzi przez te nasze filtry, o których wspomniałem.
fotel Nobel, Studio Rygalik dla Comforty; foto: Bartosz Górka
Na tle naszego życia
Namawiam wszystkich, żeby wybierali rzeczy nieprzekombinowane. Te przekombinowane się łatwiej psują. Po pierwsze – mają więcej elementów, które mogą się popsuć, a po drugie – wprowadzają do naszego otoczenia pewien chaos…. a ten jest niepożądany. W naszych życiach i tak jest mnóstwo zamętu. Rzeczy, którymi się otaczamy powinny więc mieć wpisany w siebie spokój i prostotę, a koronnym atrybutem jest ich trwałość. Takie przedmioty, jak sofa w salonie powinny być z nami na lata. Prostotę i trwałość powinniśmy wziąć pod uwagę przede wszystkim. Chodzi o to, żeby ten mebel pięknie się z nami starzał. Nawet, jeśli chcemy go wymienić, to nie z tego powodu, że musimy, bo wygląda na przestarzały lub się zepusuł, albo coś w nim nie działa. Jeśli już, zmieniajmy tę kanapę na lepszą, a nie tylko dlatego, że wypadła z użytku, albo z mody. Prostota także w tym nas wspiera, bo proste rzeczy są poza czasem. Przy wyborze sofy na pewno nie możemy ulegać modom, czyli np. kupić ją w najmodniejszym (dzisiaj) kolorze i wzorze. Należy raczej szukać prostych rozwiązań, które są tłem naszego życia. To jest kluczowa rada. Dziś modne, jutro już takie nie jest – taki produkt szybko się zdezaktualizuje i przestaniemy go lubić tak, jak w momencie zakupu. Nie sposób nie wspomnieć jeszcze o analizie stosunku jakości do ceny. Podkreślę tu, że to, co może być wyprodukowane i sprzedawane tanio, jest po prostu byle jakie i – w dłuższej perspektywie – okaże się najdroższe.
Sofa Collins – T. Rygalik dla Comforty
Produkt wrażliwy
HS: A jeżeli chodzi o wybór obicia? Czy propagując świadome wybory skłaniałby się Pan raczej ku skórze, czy tkaninie? Nie chodzi mi o radykalizację wyborów, ale jestem ciekawa Pańskiej opinii
TR: Poza pożądanymi walorami użytkowymi, przy świadomych wyborach kluczowe jest to, żeby znać pochodzenie surowców, z których wykonano wyrób, który nam się podoba. Skóra jest ok., jeżeli jest świadomie wybrana. Kiedyś znaliśmy szewca, który nam szył buty, a czasem i krowę, z której skóry te buty były zrobione. Bez względu na to, czy produkt jest pochodzenia naturalnego, czy syntetycznego, ważne jest, by zwrócić uwagę na to, czy został wytworzony z surowców pozyskanych we właściwy sposób – wrażliwy na człowieka i losy planety. Choć przyznaję, nie jest to łatwe, bo dzisiaj jesteśmy odseparowani od procesu powstawania rzeczy, których używamy, w związku z tym jesteśmy ogłupieni w tych wyborach. Nie wiemy, czy przy produkcji zatrudniano dzieci, czy zabito w niehumanitarny sposób jakieś zwierzęta…
Sofa Levit, Comforty. Projekt: T. Rygalik; foto: Ernest Wińczyk
Konsument do współpracy potrzebny od zaraz
Patrząc z perspektywy konsumenta, nie możemy popadać w skrajności. Starajmy się po prostu coraz bardziej świadomie podejmować te wybory, które są zgodne z naszą etyką i z naszym postrzeganiem świata. Byłoby fajnie, żeby one stawały się coraz bardziej wyrafinowane, coraz bardziej świadome i cywilizowane. Nie sztuką jest, żeby robić rzeczy inaczej, żeby powstawały coraz nowe rzeczy i żeby była ich nadprodukcja, nadpodaż i nadkonsumpcja prowadząca do degradacji planety – jak to się dzieje teraz. Sęk w tym, by tworzyć i wybierać produkty coraz lepsze. Jeżeli konsumenci chcą wybierać rzeczy kiepskie, to producenci będą je produkować, a projektanci będą musieli je projektować. To jest sprzężone w obie strony. Oczywiście, świadomość po stronie projektantów jest wyższa ze względu na to, że zajmują się tym na co dzień i analizują dogłębniej sprawę, niż ma na to czas przeciętny konsument. Mimo wszystko wymaga to tak naprawdę dobrej, świadomej współpracy po obu stronach.
2008 r. – Dalajlama na sofie Lemming podczas spotkania z mieszkańcami Wrocławia. Firma Iker przekazała ten unikalny egzemplarz do licytacji podczas XVIII finału WOŚP. Foto: Iker
model Lemming, projekt: T. Rygalik; foto: Iker
Ekstraliga
HS: A jak się Pan zapatruje na kwestię „kraju pochodzenia”. Jeszcze 15 lat temu Polska była wielką, wyłącznie odtwórczą fabryką. Produkowaliśmy meble dla Europy, ale nie pod własną marką. Sporo się w tej kwestii zmieniło. Czy spokojnie poleciłby Pan w tej chwili wybór polskich produktów?
TR: Tylko dobrych produktów. Uważam, że nie można faworyzować kogoś ze względu na pochodzenie. Czuję się bardzo związany z krajem, z którego się wywodzę. Jestem też zaangażowany w wiele przedsięwzięć, które promują polskie myślenie, projektowanie i polskie produkty, ale tylko pod warunkiem, że są to dobre rzeczy. Jeżeli mamy promować gdzieś nasze „badziewie”, to ja dziękuję za taką promocję. Jest jeszcze wiele do zrobienia w obszarze projektowania, żeby polskie firmy, o których Pani mówi mogły oferować produkty bardziej zaawansowane, w każdym detalu przemyślane, z super obsługą itd. Ten skok kulturowy wciąż jeszcze przed nami. Oczywiście są już przykłady bardzo dobrych firm, którymi możemy się szczycić na świecie, i które często deklasują nawet konkurencję globalną, z takimi firmami też współpracuję. Natomiast nie jest to jeszcze uniwersalna prawda, że polskie produkty są lepsze. Chyba, że mamy do czynienia z dwoma tej samej jakości produktami, w tej samej cenie – wtedy wiadomo, że musimy wspierać swoją gospodarkę i swój kraj, ale zdecydowanie nie w ten sposób, żeby utwierdzać producenta w przekonaniu, że robi coś dobrze, chociaż wiemy, że to najwyżej trzecia liga … Nie możemy być w tym ślepi. Ja uważam, że trzeba przede wszystkim wybierać produkty najlepsze, a po drugie polskie.
Sofa Czesław, wraz z innymi elementami wyposażenia wnętrz Studia Rygalik stanowiły w Brukseli dopełnienie
polskiej prezydencji Rady UE; foto: Ernest Wińczyk
materiały: Studio Rygalik
z Tomkiem Rygalikiem rozmawiała Katarzyna Marchlewska
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.